niedziela, 14 czerwca 2015

Rozdział II "Musimy jej o tym w końcu powiedzieć."

Ashley wraz z staruszką spojrzały w stronę drzwi. Od razu rozpoznały stojącą w nich kobietę.
Była to matka Ashley i córka Carmen. Ellie była wysoką, zgrabną i zadbaną kobietą po trzydzieste o nienaturalnych blond włosach.
-Z czego się cieszysz? -Spytała zamykając drzwi jedną ręką, w drugiej trzymała parę, kartonowych pudełek. Szybkim ruchem rzuciła kluczę na najbliższą szafkę.
-Lekarz babci powiedział, że stan zdrowia babci znacznie się poprawił! -Odpowiedziała bez wahania.
Ellie szybko rzuciła pudełka na ziemie. Dopiero wtedy Ashley je zauważyła. Fakt , faktem było, że ciekawiło ją co w nich jest i po co jej rodzicielka przytachała je, aż tu??
-Naprawdę, mamo?? -Spytała starszej brunetki.
Ta kiwnęła głową potwierdzająco. Na twarzy blondynki od razu ukazał się uśmiech. -Mamo, to cudownie!
Podbiegłą do swojej matki i tak samo jak Ashley, mocno ją uścisnęła, Carmen  uczyniła to samo, jednakże także znacznie lżej.
-Mamo, co to za pudełka? -Spytała Ashley, zmieniając temat.
Wiedziała,  że może nie należy to do form grzecznościowych, ale jej ciekawość była zbyt silna.
Od razu uzyskała odpowiedź:
-A te...- Ellie skierowała wzrok w stronę pudełek.
Po krótkiej chwili z powrotem wróciła do swojej córki. -W tych pudełkach znajdują się rzeczy niezbędne Mirandzie...
W tym momencie... Bruneta sobie coś przypomniała... Gdzie jest jej siostra?!
-Miranda?? No właśnie, gdzie jest Miranda?!
-Właśnie chciałam o tym powiedzieć. Spokojnie, Miranda jest na kółku. -Odpowiedziała spokojnie Ellie.
-Kółku? -Spytała zdziwiona Ashley, ale już spokojniej.
-Tak, kółku. Mam po nią przyjść o... o... -Przerwała. -Która tak właściwie jest godzina??
-14.40 -Tym razem odwiedź uzyskała od staruszki, patrzącej na swój zegarek, który zawsze nosi na prawej ręce.
-Która?! -Zdenerwowała się blondynka.
-14.40 -Powtórzyła spokojnie staruszka.
Carmen zawsze podchodziła do wszystkiego ze spokojem, a kiedy wykryto u niej nowotwór tym bardziej, co akurat było normalne. Każda osoba, która ma potwierdzoną chorobę nowotworową powinna zachowywać spokój, ale nie tylko. Każdy powinien. Co w tych czasach  jest kategorycznie niemożliwe. Wiele osób się denerwuję, Niepotrzebnie.
Ashley, tyle ile żyję na tej planecie,  nigdy nie była świadkiem "zdenerwowanej Carmen".
-O Jezu! Obiecałam Mirandzie, że ktoś ją odbierze o 15.25! -Stwierdziła Ellie.
Po czym szybkim ruchem zgarnęła z szafki kluczyki od samochodu należącego do nikogo innego jak jej samej. Ashley widząc te sytuacje przewróciła oczami, zaśmiała się i powiedziała:
-Ja chyba już pójdę do siebie, babciu.
-Jasne, kochanie.- uśmiechnęła się staruszka co brunetka odwzajemniła.
Wbiegła po schodach na górę i, będąc już w swoim pokoju, rzuciła się na łóżko. Sama nie wiedząc czemu, rozpłakała się. Ostatnio często to robi. Przychodzi ze szkoły, udaje szczęśliwą przed rodziną a potem zamyka się w pokoju i płacze. Dziś mogło to być spowodowane kłótnią z przyjaciółką, mimo iż już się pogodziły. Ashley otarła łzy i wstała z łóżka podnosząc z podłogi książkę do języka włoskiego. Był to drugi język obcy którego uczyła się od dwóch lat. Jutro czekała ją kartkówka z tego właśnie przedmiotu. Spojrzała w zablokowany ekran swojego telefonu. Zobaczyła, malutkie smugi pod swoimi oczami. Szybko weszła do łazienki, zmyła je płynem do demakijażu i zeszła na dół w celu wzięcia plecaka z resztą książek. Zarzuciła go na ramię i wbiegła z powrotem do pokoju. Wyjęła z niego swój notatnik i usiadła do biurku. Wzięła końcówkę długopisu do ust i zacisnęła szczękę w ugryzieniu. Zaczęła notować najważniejsze słówka. Po niedługim czasie zakończyła notowanie i wstała od biurka zgarniając swój laptop. Położyła przedmiot na łóżku i łapiąc się za biodra rozejrzała się po pokoju. Nie było w nim zbyt czysto. Książki porozrzucane po całym pokoju, pełno ubrań na podłodze i stare opakowanie po chińszczyźnie, którą jadła wczoraj. Pierwsze co zrobiła to wzięcie opakowanie w rękę i wyrzucenie go do kosza w kuchni. Gdy znów była w pokoju, zaczęła zbierać ubrania i wrzucać je do kosza na brudy pod biurkiem obok którego stał mały kosz wiklinowy służący jako śmietnik. Nie wyrzucała do niego jedzenia, bo bała się o to, że w jej pokoju może po prostu śmierdzieć.
-Już jesteśmy!- usłyszała z dołu.
-Pewnie mama wróciła z Mirandą.- powiedziała do siebie pod nosem.
Wrzuciła biały t-shirt, który miała w ręce, do kosza i zbiegła na dół przywitać się z młodszą siostrą.
-Cześć kochanie!- powiedziała z wielkim uśmiechem na twarzy i przytuliła, kucając, młodszą siostrę.
-Jak było w szkole?- spytała babcia wychodząca ze swojego pokoju, który jako jedyny znajduje się na dole. Pokój Mirandy znajduje się obok schodów, sypialnia Ellie tuż obok Mirandy, po prawej stronie od sypialni Ellie znajduje się pokój Ashley. Dalej jest oczywiście łazienka i pokój gościnny.
-Bardzo dobrze babciu!- krzyknęła mała.
Dziewczynka jest dość pogodną osobą. Prawie zawsze się uśmiecha.
-Ja chyba już pójdę do siebie. Muszę posprzątać pokój.- powiedziała Ashley i szybkim krokiem weszła do swojego pokoju. Wzięła do ręki ostatnią bluzkę i wrzuciła ją do kosza. Pozbierała książki i ułożyła je na półce. Wyszła z pokoju w celu zabrania z dołu odkurzacza. Ciągnęła go za sobą po schodach. Będąc już na górze odsapnęła i oparła się plecami o ścianę odchylając głowę do tyłu.
-Musimy jej to w końcu powiedzieć.- szeptała Ellie, lecz Ashley ma na tyle dobry słuch, żeby usłyszeć każde słowo.
-A Miranda już wie?- tym razem odezwała się Carmen.
-Tak.- to właśnie jedno słowo załamało dziewczyne. O czym może wiedzieć jej młodsza siostra czego nie wie ona? Łzy zaczęły zbierać się w jej oczach.
-O czym wie Miranda?!- krzyknęła dosyć głośno. Carmen i Ellie spojrzały na siebie. Nie wiedziały co powiedzieć.
-Ashley. Wiem, ze to może być dla Ciebie trudne, ale....


***
Boże jak ja kocham trzymać w niepewności! Buhaha!
Mam nadzieję, że pobudziłam wasze komórki myślowe. I mam dla was pytanie.
Jak myślicie czego Ellie nie powiedziała Ashley?
Sprawdźcie jeszcze zakładkę 'Bohaterowie'
Do napisania!
+ Serdecznie dziękujemy jedynej osobie, która skomentowała poprzedni rozdział, czyli Kinga789d (Przepraszam, jesli popelnilam blad w nazwie)
~Wika aka ponczek

***
No, witam!
Tutaj jedyna w swoim rodzaju Ica :DD
Tęskniliście? No pewnie, za mną i za moją cudowną osobą każdy tęskni :33
Hahahah a teraz coś na temat rozdziału...
Otóż, ten oto rozdział to nie moje dzieło, tylko ponczka.
Nie no, przyznaje się... Mój jest początek!
Ymm... Nie zamierzam się dzisiaj jakoś specjalnie rozpisywać... Nie mam na to czasu ani ochoty, szerze mówiąc... Pozostaje mi ino, eee mieć nadzieję, że Wam się spodoba.

~ICA~

PS Zapraszam do zakładki "Bohaterowie". 
Muszę się pochwalić "Bohaterowie" są głównie moim dziełem.

wtorek, 28 kwietnia 2015

Rozdział I - "Szukałaś mnie w ogóle?!"

Maj,
Ashley, piękna osiemnastoletnia dziewczyna, smacznie spała w swoim łóżku gdy w pewnym momencie ktoś odsłonił rolety w jej pokoju. Tym kimś był nie kto inny jak jej mama.
Dziewczyna przetarła oczy i obejrzała się po swoim pokoju. Pomieszczenie nie było bogato umeblowane. Łóżko stało naprzeciwko okna, a nad nim wisiało kilka półek z przeróżnymi drobiazgami. Od zdjęć, przez biżuterię, po stare zabawki z dzieciństwa. Pod oknem stało średniej wielkości biurko na którym leżał czarny laptop dziewczyny. Zaraz obok drzwi stała dość obszerna drewniana szafa, w której znajdowały się oczywiście, ubrania Ashley. Po drugiej stronie biurka stała szafka, w której mieściły się  przybory szkolne oraz książki brunetki.
-Wstawaj kochanie. Czas do szkoły. -Ellie uśmiechnęła się do córki.
Młoda brunetka westchnęła, przeciągając się i wstała z łóżka. Gestem ręki pokazała rodzicielce by wyszła z jej "królestwa". Kobieta wyszła z pomieszczenia a dziewczyna w spokoju zaczęła szukać idealnego stroju.
W końcu zdecydowała się na biały crop-top w czarne pionowe paski, czarne jeansy i białe vansy. Wzięła ubrania i udała się do łazienki. Umyła zęby, ubrała się, włosy jedynie przeczesała. Zostawiła je rozpuszczone.

Po zakończonych porannych czynnościach udała się na dół by zjeść śniadanie.
W kuchni na stole czekało na nią jedzenie i kartka:

Pojechałam do pracy. 
Miranda jest już w szkole, babcia poszła do lekarza. Na blacie masz pieniądze na bilet.  
Kocham Cię
~Mama ;*

Dziewczyna odłożyła kartkę na stół i westchnęła.
Nie lubiła jazdy autobusem, a tym bardziej- szkoły, tej szkoły.
Usiadła do stołu i zaczęła konsumować kanapki. Po zjedzonym śniadaniu włożyła talerz do zlewu i pobiegła do swojego pokoju po plecak z książkami.

Wyszła z domu i szczelnie go zamknęła.
Na przystanku nie stała długo.
Weszła do pojazdu i usiadła na wolne miejsce. Wyciągnęła telefon i słuchawki z kieszeni i książkę z plecaka. Podłączyła słuchawki do urządzenia i włączyła muzykę. Była to Bon Jovi "Livin' On A Prayer". Rano, lubiła słuchać takiej muzyki. Zawsze dawało jej to "kopa" na cały dzień. Otworzyła książkę i pochłonęła się w lekturze.

Po kilku przystankach do autobusu wsiadła jej przyjaciółka. Dziewczyna miała na sobie zieloną bluzkę na ramiączkach, tego samego koloru conversy i  niebieskie jeansy.
-Cześć- Zaczęła Ashley, chowając książkę do plecaka i wyjmując słuchawki z uszu, wcześniej wyłączając muzykę. Vanessa usiadła obok niej.
-Hej- Przywitała się zdyszana rudowłosa.- Znów prawie się spóźniłam. -Dziewczyna lekko się skrzywiła. Brunetka zaśmiała się.
-Jak ty to robisz, że prawie codziennie się spóźniasz? -spytała Ashley.
-A wiesz... Lata praktyki -Rudowłosa puściła jej oczko, po czym obie wybuchły śmiechem. Dziewczyny siedziały przez resztę drogi w ciszy.
Gdy w końcu dotarły na przystanek, wysiadły i zaczęły iść w stronę szkoły.

Ashley niezbyt przepadała za tym momentem, ponieważ zdawała sobie sprawę, że za chwilę znajdzie się w "tej szkole". W szkole, w której nie czuje się w dobrze.
Oczywiście, nic nigdy, podczas pobytu w niej się jej nie przydarzyło. Po prostu odczuwała wrażenie, że wszyscy w niej uważają ją za "dziwolonga". Że gdyby nie Vanessa Delacour, jedna z najpopularniejszych dziewczyny w szkole nie byłaby jej jedyną przyjaciółką byłaby wyśmiewana a nawet poniżana. Prawdę mówiąc... Jej odczucia były w jakimś stopniu trafne.
Zawsze, kiedy ino przekroczyła próg wejścia do szkoły zostawała obdarzona nieprzychylnymi spojrzeniami. W ten dzień było dokładnie tak samo.

Swoje zajęcia szkolne zaczęła od lekcji matematyki, Vanessa zaś od języka francuskiego.
Parę sekund przed dzwonkiem rozdały się przed salą matematyczną, w której Ashley miała mieć matematykę. Vanessa umówiła się z Ashley przed ich szafkami.
Kiedy zadzwonił dzwonek brunetka weszła do klasy a rudowłosa pobiegła w stronę klasy z języka francuskiego. Cudem zdążyła.
Kiedy w końcu lekcja dobiegła końca Ashley od razu wstawiła się przed umówionym miejscem. Wpisała szyfr otwierający jej szafkę, otworzyła się,  wsadziła do niej teraz już niepotrzebne książki, a wyciągnęła te potrzebne, po czym zamknęła szafkę i wyczekiwała na swoją "przyjaciółkę".
Czekała i czekała... Rudowłosa, owszem pojawiła się, lecz pod koniec przerwy tłumacząc się, że musiała coś ważnego załatwić. Nie przeprosiła, Ashley jedynie zdążyła wypowiedzieć ciche "Rozumiem", ponieważ Vanessa ruszyła już na swoją kolejną lekcję, fizykę. Brunetce nie pozostała nic innego jak uczynić to samo, szybkim krokiem powędrowała na swoją, także kolejną lekcje, którą był język angielski.
Kolejna lekcja dobiegła końca. Ashley krążąc wzrokiem po korytarzy wypatrywała "swojej przyjaciółki"... Na nic. Żwawym krokiem ruszyła w stronę swojej szafki, mając nadzieję, że w ten sposób odnajdzie rudowłosą. Otworzyła szafkę, wsadziła niepotrzebne książki i wyciągnęła te potrzebne, zamknęła szafkę. Nadal nie potrafiła jej zauważyć. Ruszyła na kolejna lekcję, na język francuski. Dobiegł końca. Po raz kolejny nie potrafiła wypatrzeć "swojej przyjaciółki" i tak przez cały dzień. Lekcje dobiegły końca... "Przyjaciółka mnie olała" -pomyślała.
Wtedy dopiero, po paru godzinach oczom Ashley ukazał się obraz bujnych, rudych włosów, idących w stronę przystanku. Przez jej głowę przebiegła myśl: "Vanessa!"

Szybkim krokiem pobiegła w stronę bujnych, rudych włosów.
Gdy dzieliło ją już parę centymetrów od sylwetki "swojej przyjaciółki", zawołała:
-No Hey! -Vanessa zatrzymała się, szepnęła coś, jednakże brunetka nie mogła tego dosłyszeć... Była za daleko.
-Hey... -Wypowiedziała, nie okazując entuzjazmu.
 Dopiero po chwili doszło do niej, że Ashley stoi tuż obok niej. Dobrze wiedziała, że "jej przyjaciółka" może jest "lekko dziwna", ale nie głupia. Otworzyła usta mając na celu powiedzenie czegoś, ale jej w tym przeszkodzono.
-Szukałam ciebie... -Stwierdziła cicho brunetka, odwracając głowę w stronę ziemi.
-Oh, naprawdę?? -Spytała rudowłosa udając zaskoczenie.
Niestety albo stety... Nie wyszło jej to, mimo iż jest dobrą aktorką. Po minie Ashley zdała sobie sprawę, że nie było to przekonujące, "ratując sytuację" pośpiesznie dodała: -To ja szukałam ciebie. -Wymusiła sztuczny uśmiech, zwracając się do "przyjaciółki".
-Szukałaś mnie w ogóle?! -Spytała brunetka, tym razem odważniej.
Co oczywiście zdziwiło rudowłosą. Zwróciła głowę w stronę "przyjaciółki"
-Ależ oczywiście! -Zapewniała rudowłosa.
"Fałszywe zapewnienia" -pomyślała Ashley, po czym nie odpowiadając przyśpieszyła kroku.
Vanessa zrozumiała, że musi coś szybko wymyślić. Pobiegła za Ashley, którą dzieliło już parę centymetrów od przystanku autobusowego. Parę sekund później dotrzymała kroku brunetce, zaczęła:
-Ashley! -Została zignorowana.
Vanessa nigdy nie lubiła być ignorowana, to była ta rzecz, która zawsze potrafiła doprowadzić ją do szału. Tym razem mimo iż ciśnienie lekko się jej podniosło postanowiła spokojnie ciągnąć dalej:
-Ashley! -Ponownie została zignorowana.
Co sprawiło, że "na  jej jakże nieskazitelnym czole" zaczęła pulsować żyła.
Ashley bardzo dobrze wiedziała, że ignorowanie jest najlepszym sposobem, aby wyprowadzić Vanessę z równowagi. Dlatego też... Postanowiła postawić na tą właśnie metodę.
-ASHLEY! -Rudowłosa wykrzyknęła, teraz już nie ukrywając zdenerwowania.
Tym razem... Ashley na moment przystanęła. Po krótkiej chwili znowu ruszyła.
-CO?! -Brunetka podniosłą ton, co jeszcze bardziej zdziwiło rudowłosą.
Przecież "to taka cicha myszka".
-Słuchaj... -Zaczęła. -Ja wiem... Ja nie powinnam... -Ciągnęła, jednakże po krótkiej chwili zauważyła, że Ashley w ogóle jej nie słucha. Mówi jak do ściany.
Co było do niej niepodobne, bo "przecież to Vanessa Delacour w życiu nigdy nikt by się nie odważył jej nie słuchać".
W tym właśnie momencie zdała sobie sprawę, że nie ma innego wyjścia. Zacisnęła zęby...
-Przepraszam! -W końcu wypowiedziała, chociaż z nie lada trudnością.
Rekcja Vanessy zdziwiła brunetkę. Przecież zielonooka nigdy, ale to nigdy nikogo nie przeprasza. Przecież dla niej przeprosiny są jak upokorzenie.
Ashley stanęła, obróciła się w stronę "swojej przyjaciółki". Głowę miała skierowaną w stronę ziemi.
-HMM? -Powiedziała.
Rudowłosa milczała, dlatego też Ashley z powrotem skierowała się w stronę przystanku. Ruszyła.
-Przepraszam za to, że Cię olałam! -Wypowiedziała na jednym tchu. Po czym pobiegła za brunetką. -Ja wiem... Nie powinnam. -Dodała ciszej, stojąc już obok niej.
Ashley wybuchła śmiechem.
-Co?! Co w tym śmiesznego? -Oburzyła się rudowłosa.
Co spowodowało, że Ashley wybuchła jeszcze głośniejszym śmiechem. -AHA, no tak, Rozumiem.
Nadjechał autobus,brunetka do niego weszła nadal się śmiejąc. Vanessa pokulała się za nią.
Zasiadły na wolnych miejscach. Ashley się już nieco uspokoiła.
-Spróbujesz, tylko o tym komuś powiedzieć... -Zagroziła rudowłosa, jednakże nie udało się jej dokończyć, ponieważ brunetka jej przerwała:
-Tak jest, szefie!
Reszta drogi upłynęła w luźniejszej atmosferze.

Kiedy dziewczyny zatrzymały się na odpowiednim przystanku, opuściły autobus. Pożegnały się i ruszyły w stronę swoich domów. Vanessa w stronę największego i rzucającego się w oczy, znajdującego się na samym środku wioski, Ashley zaś w stronę małego, skromnego domu znajdującego się na jej samym końcu.

Ashley otworzyła drzwi a już po krótkiej chwili znajdywała się w środku swojego domu.
Tam zastała swoją babcię, Carmen. Była to niewysoka staruszka o brązowych, krótko ściętych włosach i dużych, brązowych oczach. Były do siebie bardzo podobne. No może... Nie licząc zmarszczek na twarzy, a także paru siwków na włosach kobiety.
Nie trudno było poznać, że Ashley jest jej wnuczką.
-Cześć, babciu -Przywitała się.
Po czym szybkim krokiem ruszyła w stronę kobiety, rzuciła torbę na bok i ucałowała policzek swojej babci. Ashley, zawsze witała się w ten sposób z staruszką. Obie były do tego przyzwyczajone.
-Cześć, kochanie -Wypowiedziała staruszka delikatnie się uśmiechając.
-Jak tam zdrówko? -Spytała troskliwie Ashley.
Bardzo dobrze zdawała sobie sprawę, że stan zdrowia jej babci nie jest najlepszy.
-A wiesz... Powiem Ci, że dobrze. -Odpowiedziała staruszka, uśmiechając się szeroko.
Co zdziwiło dziewczynę, odkąd wykryto u niej chorobę nowotworową staruszka przeważnie chodziła smutna i przygnębiona. Rzadko kiedy na jej ustach gościł uśmiech, a zwłaszcza taki szeroki.
-Ojej, babciu! Coś się stało? Wyglądasz jakoś weselej! -Zadała kolejne pytanie.
Tym razem będąc zdziwiona.
-Byłam dzisiaj u mojego lekarza i ten stwierdził, że mój stan zdrowia znacznie się poprawił! -Poinformowała wesoło staruszka.
Na ustach Ashley ukazał się ten sam uśmiech co dosłownie przed sekundą na twarzy jej babci. Co spowodowało, że obie były jeszcze bardziej do siebie podobne.
-Ojej, to świetnie!
Brunetka rzuciła się staruszce na szyję, mocno ją uścisnęła. Staruszka oddała uścisk, jednakże lżejszy. Mimo, że jej stan znacznie się poprawił, jak stwierdził lekarz nadal nie była zbyt silna.
-Dobrze, słońce jeszcze mnie udusisz! -Poinformowała staruszka, zauważając a także czując, że jej wnuczka nadal ją mocno ściska.
Brunetka tak szybko jak przytuliła staruszkę, tak samo ją puściła.
-No tak... Przepraszam, babciu, ale ja się tak cieszę!
Drzwi wejściowe otworzyły się po raz kolejny.

____________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________

No witam, witam :D 
Tutaj Ica.
Emm, noo... Może zacznę od przeprosin? No więc... 
Chciałabym Was naprawdę przeprosić za to, że przez taki długi okres nic nie pojawiała się na blogu, ale jak już pod prologiem nasz kochany Ponczek poinformował Was, że "tu zaczynają się schody". A... Tak po za tym miałyśmy, znaczy ja swoje sprawy, także rozumiecie? 
Rozdział tak praktycznie jest moim, eee... Dziełem? Można to tak w ogóle nazwać? Dobra, nie istotne.  No to... Niech będzie " dziełem". Oczywiście, Ponczek też dołożył tu swoje trzy grosze.
No i właśnie z tej strony chciałabym podziękować Ponczkowi. 
Nie wiem, kiedy pojawił by się rozdział bez jej pomocy. No to ten... Dziękuję.
Mam nadzieję, że rozdział jest znośmy ;))

To by było... Chyba na tyle.
Do zobaczenia!

~ICA~

PS Chciałabym Was poinformować, że... 
Wraz z Ponczkiem, aktualnie pracujemy nad rozdziałem II.
 A, jeżeli chodzi o bohaterów to... Powinni się już niebawem ukazać.
Czekajcie :**


______________________________________________________________________________________________________________________________________________

Rozdział byłby wcześniej....
Jestem debilem i co? Zapomniałam o notce!!
Dobrze, że weszłam na blogger'a....
Ugh... No i co mam tu napisać?
Bohaterowie.... No jeszcze dopracujemy ich.
Mam nadzieję, że ktoś to przeczyta....
KW!

~Wika aka ponczek

PS/. Jestem w trakcie pisania R20 xd
Wpadniecie?

http://i-want-u-bad-r5.blogspot.com/

czwartek, 26 marca 2015

Prolog

Mieliście kiedyś taką sytuację, że czuliście się jak "wyżalacz"? Taka osoba, której możesz powiedzieć wszystko a ona nie ma własnych problemów??


Ja właśnie się tak czuję... Że za taką właśnie postrzegają mnie inni...

Od kilku dni... Myślę o śmierci, o cięciu się, o samobójstwie...
Ale, dlaczego??
Przecież problemy z szkołą, nauką... Nie można nazwać problemami, prawda?

Problem, że czujesz się odrzucona, samotna... Wśród ludzi, którzy Cię kochają.
Problem z zaakceptowaniem siebie, takim jakim się jest... Zaakceptowaniem swojego wyglądu.
Problem w tym, że każdy w kółko powtarza Ci, że jesteś szczupła, a ty... Wciąż zaprzeczasz. 

Mój problem tkwi w tym, że... Kompletnie nie mam pojęcia, w czym...
Nie wiem! Po prostu, nie wiem!

Kiedyś zdarzyło mi się przeczytać książkę, nie pamiętam nazwy... Książkę, w której główny bohater chciał popełnić samobójstwo, a moją główną bohaterką jest... No właśnie, nie mam swojej głównej bohaterki. Tej... Która jest w stanie mi pomóc... 
Dlaczego, czytając tą książkę czuję się jak ten główny bohater?!
Nie mam mamy psycholog, która jest mi w stanie pomóc czy... Brata, który ma masę własnych problemów, ale... I tak, chcę mi pomóc, jak tylko jest w stanie.

Nie posiadam takiej osoby, która mogłaby mi pomóc... Osoby, która mogłaby mnie przytulić, spytać "Co się stało?" a ja bez najmniejszego problemu z spokojem mogłabym jej opowiedzieć wszystko, od samego początku, do samego końca.

Potrzebuję tego... Potrzebuję tego, jak powietrza.


Nazywa się, Ashley. Mam dziewiętnaście lat, a tak wygląda... Moja historia...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hey, z tej strony ICA! 
Nie mam kompletnie żadnego pomysłu co by tu można było napisać, hmm... O, wiem!
Może, eee... Na samym wstępie przeproszę Was, za to, że... Przed nieco długi czas... Nic nie pojawiało się na blogu!
Ale zapewne rozumiecie, prawda? Sprawy prywatne.
Prolog ten jest w pełni pisany przez nikogo innego, jak naszego kochanego ponczka! Ja go tylko... Lekko dopracowałam/poprawiłam, e tam! To w sumie to samo.
Mam nadzieję, że prolog Was zainteresował i, że oceniacie go na wyższej skali :D
Do zobaczenia ;**
~ICA~

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hey, hey, hey!~
Tak jak już mówiła nasza Ica, tak. Prolog jest moim dziełem. Nie był on stworzony na potrzeby bloga, ale... widać, że post na tej grupie się przydał. Bohaterów mamy w kompletnej rozsypce.... mamy już ich kilka, ale jeszcze dużo przed nami. Wcześniej nie mogłyśmy dodać tego prologu... niestety...
Rozdział 1... hmm... i tu zaczynają się schody...
Pożyjemy, zobaczymy, nie? ;*
~Wika aka ponczek 
PS: Chyba znacie mnie stąd :DD http://i-want-u-bad-r5.blogspot.com/


środa, 11 marca 2015

Dzień Dobry, witamy królową :DD

CZEŚĆ!

Kurcze, od czego by to zacząć?? Hmm... 
Zapewne większość z Was kojarzy mnie z tego bloga ----> http://auslly-raura-mixed-feelings.blogspot.com/, ewentualnie z tego ----> http://auslly-niezwykla-historia.blogspot.com/.
Pierwszy w kolei blog opowiada o Raurze, znaczy no... Będzie opowiadał :'DD Drugi zaś o Auslly. ZAPRASZAM!
Hahahah, swoje powitanie zaczęłam od chamskiej reklamy, szczerze polecam (:'D). 
Hahahah, dobra może już wrócimy do tematu tego oto bloga... Cóż? Oba blogi do, których został podany link wyżej są pisane o znanych Nam już parach, oczywiście nie przez każdego lubianych.
W końcu... Nasz gust jest zróżnicowany, nie każdy lubi to samo. I właśnie... Pary shippowskie są tego jednym z najlepszych przykładów, prawdę mówiąc... Najlepszym przykładem, ale do rzeczy... 
Jak już wspomniałam zawsze, znaczy przeważnie... Pisałam blogi o znanych Nam parach. Na tym oto tutaj postanowiłam postawić na fanfiction, zwykle nie darzę ogromą sympatią tego, akurat gatunku, ale to szczegóły, przecież zawsze trzeba spróbować ;-)) Hmm... Nie będę Was oszukiwać, nie mam takiej potrzeby! Próbował swoich sił w pisaniu ff, jednakże nie było to najlepszym pomysłem. Fanfiction pisane przeze mnie i jeszcze jedną bloggerkę (zapraszam na jej bloga http://friendshipisthemostimportant.blogspot.com/, hahahah znowu chamska reklama) okazało się, według mnie katastrofą. Niedługo ulegnie zawieszeniu, a...  Co się wydarzy potem? Hmm... Nie wiadomo. 
Jednakże, coś mnie zmusiło, abym ponownie spróbowała swoich sił i tak oto powstał ten blog!
Mam nadzieję, że z tym nie będzie, ani w ułamku podobnie! Przecież... "Nadzieja, umiera ostatnia." 
FUCK, nie wiem czemu, ale ostatnio, hahah, a raczej dzisiaj... W jakiś sposób ten cytat, przypadł mi do gustu :DD Nie wiem, czemu.... Zwykle nie przepadałam za nim O.o 
Hahahah, znowu się rozpędziłam! Dobra, już... 
Mam nadzieję, ze blog przypadnie Wam do gustu i będziecie go czytać, a także polecać. 
I jeszcze takie jedno pytane: Jak oceniacie wygląd bloga?? Moja robota ;33 
Już widzę te wszystkie big komy

Do zobaczenia ;**

~ICA~

PS Oczywiście, że masz mi mówić po imieniu. 

poniedziałek, 9 marca 2015

Witam was!

Cześć!
Ciasteczka wy moje! Widzicie?! Nowy blog!! Czujecie to samo co ja?! Więc jeśli chodzi o prolog to pisałam go ja. Ale z dalszym ciągiem wydarzeń to nie wiemy jak pójdzie z pisaniem. Druga blogerka (nie wiem czy mam do Ciebie po imieniu mówić?) też się z wami przywita, ale ja piszę teraz bo nie w skl jestem xdd
Ok.
Nie będę się rozpisywać.
KW <3
Do napisania!!

~Wika