Ashley, piękna osiemnastoletnia dziewczyna, smacznie spała w swoim łóżku gdy w pewnym momencie ktoś odsłonił rolety w jej pokoju. Tym kimś był nie kto inny jak jej mama.
Dziewczyna przetarła oczy i obejrzała się po swoim pokoju. Pomieszczenie nie było bogato umeblowane. Łóżko stało naprzeciwko okna, a nad nim wisiało kilka półek z przeróżnymi drobiazgami. Od zdjęć, przez biżuterię, po stare zabawki z dzieciństwa. Pod oknem stało średniej wielkości biurko na którym leżał czarny laptop dziewczyny. Zaraz obok drzwi stała dość obszerna drewniana szafa, w której znajdowały się oczywiście, ubrania Ashley. Po drugiej stronie biurka stała szafka, w której mieściły się przybory szkolne oraz książki brunetki.
-Wstawaj kochanie. Czas do szkoły. -Ellie uśmiechnęła się do córki.
Młoda brunetka westchnęła, przeciągając się i wstała z łóżka. Gestem ręki pokazała rodzicielce by wyszła z jej "królestwa". Kobieta wyszła z pomieszczenia a dziewczyna w spokoju zaczęła szukać idealnego stroju.
W końcu zdecydowała się na biały crop-top w czarne pionowe paski, czarne jeansy i białe vansy. Wzięła ubrania i udała się do łazienki. Umyła zęby, ubrała się, włosy jedynie przeczesała. Zostawiła je rozpuszczone.
Po zakończonych porannych czynnościach udała się na dół by zjeść śniadanie.
W kuchni na stole czekało na nią jedzenie i kartka:
Pojechałam do pracy.
Miranda jest już w szkole, babcia poszła do lekarza. Na blacie masz pieniądze na bilet.
Kocham Cię
~Mama ;*
Dziewczyna odłożyła kartkę na stół i westchnęła.
Nie lubiła jazdy autobusem, a tym bardziej- szkoły, tej szkoły.
Usiadła do stołu i zaczęła konsumować kanapki. Po zjedzonym śniadaniu włożyła talerz do zlewu i pobiegła do swojego pokoju po plecak z książkami.
Wyszła z domu i szczelnie go zamknęła.
Na przystanku nie stała długo.
Weszła do pojazdu i usiadła na wolne miejsce. Wyciągnęła telefon i słuchawki z kieszeni i książkę z plecaka. Podłączyła słuchawki do urządzenia i włączyła muzykę. Była to Bon Jovi "Livin' On A Prayer". Rano, lubiła słuchać takiej muzyki. Zawsze dawało jej to "kopa" na cały dzień. Otworzyła książkę i pochłonęła się w lekturze.
Po kilku przystankach do autobusu wsiadła jej przyjaciółka. Dziewczyna miała na sobie zieloną bluzkę na ramiączkach, tego samego koloru conversy i niebieskie jeansy.
-Cześć- Zaczęła Ashley, chowając książkę do plecaka i wyjmując słuchawki z uszu, wcześniej wyłączając muzykę. Vanessa usiadła obok niej.
-Hej- Przywitała się zdyszana rudowłosa.- Znów prawie się spóźniłam. -Dziewczyna lekko się skrzywiła. Brunetka zaśmiała się.
-Jak ty to robisz, że prawie codziennie się spóźniasz? -spytała Ashley.
-A wiesz... Lata praktyki -Rudowłosa puściła jej oczko, po czym obie wybuchły śmiechem. Dziewczyny siedziały przez resztę drogi w ciszy.
Gdy w końcu dotarły na przystanek, wysiadły i zaczęły iść w stronę szkoły.
Ashley niezbyt przepadała za tym momentem, ponieważ zdawała sobie sprawę, że za chwilę znajdzie się w "tej szkole". W szkole, w której nie czuje się w dobrze.
Oczywiście, nic nigdy, podczas pobytu w niej się jej nie przydarzyło. Po prostu odczuwała wrażenie, że wszyscy w niej uważają ją za "dziwolonga". Że gdyby nie Vanessa Delacour, jedna z najpopularniejszych dziewczyny w szkole nie byłaby jej jedyną przyjaciółką byłaby wyśmiewana a nawet poniżana. Prawdę mówiąc... Jej odczucia były w jakimś stopniu trafne.
Zawsze, kiedy ino przekroczyła próg wejścia do szkoły zostawała obdarzona nieprzychylnymi spojrzeniami. W ten dzień było dokładnie tak samo.
Swoje zajęcia szkolne zaczęła od lekcji matematyki, Vanessa zaś od języka francuskiego.
Parę sekund przed dzwonkiem rozdały się przed salą matematyczną, w której Ashley miała mieć matematykę. Vanessa umówiła się z Ashley przed ich szafkami.
Kiedy zadzwonił dzwonek brunetka weszła do klasy a rudowłosa pobiegła w stronę klasy z języka francuskiego. Cudem zdążyła.
Kiedy w końcu lekcja dobiegła końca Ashley od razu wstawiła się przed umówionym miejscem. Wpisała szyfr otwierający jej szafkę, otworzyła się, wsadziła do niej teraz już niepotrzebne książki, a wyciągnęła te potrzebne, po czym zamknęła szafkę i wyczekiwała na swoją "przyjaciółkę".
Czekała i czekała... Rudowłosa, owszem pojawiła się, lecz pod koniec przerwy tłumacząc się, że musiała coś ważnego załatwić. Nie przeprosiła, Ashley jedynie zdążyła wypowiedzieć ciche "Rozumiem", ponieważ Vanessa ruszyła już na swoją kolejną lekcję, fizykę. Brunetce nie pozostała nic innego jak uczynić to samo, szybkim krokiem powędrowała na swoją, także kolejną lekcje, którą był język angielski.
Kolejna lekcja dobiegła końca. Ashley krążąc wzrokiem po korytarzy wypatrywała "swojej przyjaciółki"... Na nic. Żwawym krokiem ruszyła w stronę swojej szafki, mając nadzieję, że w ten sposób odnajdzie rudowłosą. Otworzyła szafkę, wsadziła niepotrzebne książki i wyciągnęła te potrzebne, zamknęła szafkę. Nadal nie potrafiła jej zauważyć. Ruszyła na kolejna lekcję, na język francuski. Dobiegł końca. Po raz kolejny nie potrafiła wypatrzeć "swojej przyjaciółki" i tak przez cały dzień. Lekcje dobiegły końca... "Przyjaciółka mnie olała" -pomyślała.
Wtedy dopiero, po paru godzinach oczom Ashley ukazał się obraz bujnych, rudych włosów, idących w stronę przystanku. Przez jej głowę przebiegła myśl: "Vanessa!"
Gdy dzieliło ją już parę centymetrów od sylwetki "swojej przyjaciółki", zawołała:
-No Hey! -Vanessa zatrzymała się, szepnęła coś, jednakże brunetka nie mogła tego dosłyszeć... Była za daleko.
-Hey... -Wypowiedziała, nie okazując entuzjazmu.
Dopiero po chwili doszło do niej, że Ashley stoi tuż obok niej. Dobrze wiedziała, że "jej przyjaciółka" może jest "lekko dziwna", ale nie głupia. Otworzyła usta mając na celu powiedzenie czegoś, ale jej w tym przeszkodzono.
-Szukałam ciebie... -Stwierdziła cicho brunetka, odwracając głowę w stronę ziemi.
-Oh, naprawdę?? -Spytała rudowłosa udając zaskoczenie.
Niestety albo stety... Nie wyszło jej to, mimo iż jest dobrą aktorką. Po minie Ashley zdała sobie sprawę, że nie było to przekonujące, "ratując sytuację" pośpiesznie dodała: -To ja szukałam ciebie. -Wymusiła sztuczny uśmiech, zwracając się do "przyjaciółki".
-Szukałaś mnie w ogóle?! -Spytała brunetka, tym razem odważniej.
Co oczywiście zdziwiło rudowłosą. Zwróciła głowę w stronę "przyjaciółki"
-Ależ oczywiście! -Zapewniała rudowłosa.
"Fałszywe zapewnienia" -pomyślała Ashley, po czym nie odpowiadając przyśpieszyła kroku.
Vanessa zrozumiała, że musi coś szybko wymyślić. Pobiegła za Ashley, którą dzieliło już parę centymetrów od przystanku autobusowego. Parę sekund później dotrzymała kroku brunetce, zaczęła:
-Ashley! -Została zignorowana.
Vanessa nigdy nie lubiła być ignorowana, to była ta rzecz, która zawsze potrafiła doprowadzić ją do szału. Tym razem mimo iż ciśnienie lekko się jej podniosło postanowiła spokojnie ciągnąć dalej:
-Ashley! -Ponownie została zignorowana.
Co sprawiło, że "na jej jakże nieskazitelnym czole" zaczęła pulsować żyła.
Ashley bardzo dobrze wiedziała, że ignorowanie jest najlepszym sposobem, aby wyprowadzić Vanessę z równowagi. Dlatego też... Postanowiła postawić na tą właśnie metodę.
-ASHLEY! -Rudowłosa wykrzyknęła, teraz już nie ukrywając zdenerwowania.
Tym razem... Ashley na moment przystanęła. Po krótkiej chwili znowu ruszyła.
-CO?! -Brunetka podniosłą ton, co jeszcze bardziej zdziwiło rudowłosą.
Przecież "to taka cicha myszka".
-Słuchaj... -Zaczęła. -Ja wiem... Ja nie powinnam... -Ciągnęła, jednakże po krótkiej chwili zauważyła, że Ashley w ogóle jej nie słucha. Mówi jak do ściany.
Co było do niej niepodobne, bo "przecież to Vanessa Delacour w życiu nigdy nikt by się nie odważył jej nie słuchać".
W tym właśnie momencie zdała sobie sprawę, że nie ma innego wyjścia. Zacisnęła zęby...
-Przepraszam! -W końcu wypowiedziała, chociaż z nie lada trudnością.
Rekcja Vanessy zdziwiła brunetkę. Przecież zielonooka nigdy, ale to nigdy nikogo nie przeprasza. Przecież dla niej przeprosiny są jak upokorzenie.
Ashley stanęła, obróciła się w stronę "swojej przyjaciółki". Głowę miała skierowaną w stronę ziemi.
-HMM? -Powiedziała.
Rudowłosa milczała, dlatego też Ashley z powrotem skierowała się w stronę przystanku. Ruszyła.
-Przepraszam za to, że Cię olałam! -Wypowiedziała na jednym tchu. Po czym pobiegła za brunetką. -Ja wiem... Nie powinnam. -Dodała ciszej, stojąc już obok niej.
Ashley wybuchła śmiechem.
-Co?! Co w tym śmiesznego? -Oburzyła się rudowłosa.
Co spowodowało, że Ashley wybuchła jeszcze głośniejszym śmiechem. -AHA, no tak, Rozumiem.
Nadjechał autobus,brunetka do niego weszła nadal się śmiejąc. Vanessa pokulała się za nią.
Zasiadły na wolnych miejscach. Ashley się już nieco uspokoiła.
-Spróbujesz, tylko o tym komuś powiedzieć... -Zagroziła rudowłosa, jednakże nie udało się jej dokończyć, ponieważ brunetka jej przerwała:
-Tak jest, szefie!
Reszta drogi upłynęła w luźniejszej atmosferze.
Kiedy dziewczyny zatrzymały się na odpowiednim przystanku, opuściły autobus. Pożegnały się i ruszyły w stronę swoich domów. Vanessa w stronę największego i rzucającego się w oczy, znajdującego się na samym środku wioski, Ashley zaś w stronę małego, skromnego domu znajdującego się na jej samym końcu.
Ashley otworzyła drzwi a już po krótkiej chwili znajdywała się w środku swojego domu.
Tam zastała swoją babcię, Carmen. Była to niewysoka staruszka o brązowych, krótko ściętych włosach i dużych, brązowych oczach. Były do siebie bardzo podobne. No może... Nie licząc zmarszczek na twarzy, a także paru siwków na włosach kobiety.
Nie trudno było poznać, że Ashley jest jej wnuczką.
-Cześć, babciu -Przywitała się.
Po czym szybkim krokiem ruszyła w stronę kobiety, rzuciła torbę na bok i ucałowała policzek swojej babci. Ashley, zawsze witała się w ten sposób z staruszką. Obie były do tego przyzwyczajone.
-Cześć, kochanie -Wypowiedziała staruszka delikatnie się uśmiechając.
-Jak tam zdrówko? -Spytała troskliwie Ashley.
Bardzo dobrze zdawała sobie sprawę, że stan zdrowia jej babci nie jest najlepszy.
-A wiesz... Powiem Ci, że dobrze. -Odpowiedziała staruszka, uśmiechając się szeroko.
Co zdziwiło dziewczynę, odkąd wykryto u niej chorobę nowotworową staruszka przeważnie chodziła smutna i przygnębiona. Rzadko kiedy na jej ustach gościł uśmiech, a zwłaszcza taki szeroki.
-Ojej, babciu! Coś się stało? Wyglądasz jakoś weselej! -Zadała kolejne pytanie.
Tym razem będąc zdziwiona.
-Byłam dzisiaj u mojego lekarza i ten stwierdził, że mój stan zdrowia znacznie się poprawił! -Poinformowała wesoło staruszka.
Na ustach Ashley ukazał się ten sam uśmiech co dosłownie przed sekundą na twarzy jej babci. Co spowodowało, że obie były jeszcze bardziej do siebie podobne.
-Ojej, to świetnie!
Brunetka rzuciła się staruszce na szyję, mocno ją uścisnęła. Staruszka oddała uścisk, jednakże lżejszy. Mimo, że jej stan znacznie się poprawił, jak stwierdził lekarz nadal nie była zbyt silna.
-Dobrze, słońce jeszcze mnie udusisz! -Poinformowała staruszka, zauważając a także czując, że jej wnuczka nadal ją mocno ściska.
Brunetka tak szybko jak przytuliła staruszkę, tak samo ją puściła.
-No tak... Przepraszam, babciu, ale ja się tak cieszę!
Drzwi wejściowe otworzyły się po raz kolejny.
____________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________
No witam, witam :D
Tutaj Ica.
Emm, noo... Może zacznę od przeprosin? No więc...
Chciałabym Was naprawdę przeprosić za to, że przez taki długi okres nic nie pojawiała się na blogu, ale jak już pod prologiem nasz kochany Ponczek poinformował Was, że "tu zaczynają się schody". A... Tak po za tym miałyśmy, znaczy ja swoje sprawy, także rozumiecie?
Rozdział tak praktycznie jest moim, eee... Dziełem? Można to tak w ogóle nazwać? Dobra, nie istotne. No to... Niech będzie " dziełem". Oczywiście, Ponczek też dołożył tu swoje trzy grosze.
No i właśnie z tej strony chciałabym podziękować Ponczkowi.
Nie wiem, kiedy pojawił by się rozdział bez jej pomocy. No to ten... Dziękuję.
Mam nadzieję, że rozdział jest znośmy ;))
To by było... Chyba na tyle.
Do zobaczenia!
~ICA~
PS Chciałabym Was poinformować, że...
Wraz z Ponczkiem, aktualnie pracujemy nad rozdziałem II.
A, jeżeli chodzi o bohaterów to... Powinni się już niebawem ukazać.
Czekajcie :**
______________________________________________________________________________________________________________________________________________
Rozdział byłby wcześniej....
Jestem debilem i co? Zapomniałam o notce!!
Dobrze, że weszłam na blogger'a....
Ugh... No i co mam tu napisać?
Bohaterowie.... No jeszcze dopracujemy ich.
Mam nadzieję, że ktoś to przeczyta....
KW!
~Wika aka ponczek
PS/. Jestem w trakcie pisania R20 xdWpadniecie?
http://i-want-u-bad-r5.blogspot.com/